27 lutego 2023

Bałtyckie zamieszanie — co dzieje się ze szprotami, śledziami i dorszami?

— Mieliśmy kiedyś smażonego dorsza, później — smażoną flądrę, teraz może będziemy musieli przyzwyczaić się do smażonych czy wędzonych szprotów — tak ekolog morski ze Swedish University of Agricultural Sciences w Uppsali opisuje aktualną sytuację w Bałtyku. Dr Maciej Tomczak przekonuje, że nasze morze jest teraz na etapie bardzo intensywnej „przebudowy”, którą między innymi napędzają zmiany klimatyczne.

Co konkretnie dzieje się w wodach Bałtyku?

Niektóre procesy w ekosystemie Morza Bałtyckiego są znaczące i gwałtowne, a inne rozciągnięte w czasie, co w skali geologicznej oznacza wieki. Zmiany klimatu wpływają na ekosystem, na przykład, przekształcają strukturę zooplanktonu, który jest kluczowy w powiązaniach typu „kto co je”.

Może pan doktor podać przykład?

Jest taki gatunek planktonu, nazywa się Pseudocalanus, duży i tłusty kąsek dla drapieżnika, który lubi zimną i słoną wodę. Pseudocalanusem żywią się śledź, szprot i larwy dorsza. Ale w Morzu Bałtyckim zaczynają dominować inne gatunki – mniejsze i lubiące ciepłą wodę — Acartia i Temora. One z kolei są preferowane przez szprota i między innymi dlatego obecnie w Bałtyku jest tyle ryb tego gatunku. Natomiast śledź i dorsz, które bazują na uszczuplonych zasobach dużych i tłustych widłonogów z gatunku Pseudocalanus, nie mają wystarczająco dużo pożywienia. Kolejnym czynnikiem jest, tzw. rekrutacja, czyli uzupełnienie stada ryb. Zależy ona w dużym stopniu od kwestii środowiskowych i klimatycznych, czyli np. od temperatury wody, zasolenia czy natleniania. W związku z tym, że temperatura rośnie, mamy do czynienia z sukcesem reprodukcyjnym szprota. A to wpływa na inne gatunki, w tym na śledzia, który jest konkurencją pokarmową dla szprota, ale także na larwy dorsza, dla których pożywieniem jest podobny zooplankton, który je również szprot. Dorsza brakuje, co jest wynikiem zbyt intensywnego łowienia i zmian klimatu. Brakuje większych wlewów z Morza Północnego z natlenioną słoną wodą. Ale powód to także eutrofizacja Bałtyku, czyli przeżyźnienie, co bezpośrednio skutkuje wzrostem produkcji planktonu roślinnego oraz poszerzaniem się stref beztlenowych.

Ale zamieszanie w Bałtyku ma też inny wymiar — pojawiają się ryby, których w tym morzu nie było lub występowały tylko lokalnie.

Dobry przykład to babka bycza lub niespotykane dotąd kraby. Jeśli chodzi o babkę, to dorosłe osobniki z Zatoki Gdańskiej potrafią dziś być większe od tych z obszarów rodzimego występowania. Rozprzestrzenianie się babki byczej w Bałtyku jest bardzo charakterystycznym przykładem zmian, które zachodzą, ponieważ ryba ta pojawiła się najpierw w Zatoce Gdańskiej, a teraz jest praktycznie wszędzie w Bałtyku. Jej naturalnym terenem występowania są Morze Czarne i Morze Kaspijskie, do nas babka bycza przypłynęła najprawdopodobniej w wodach balastowych statków, właśnie z wymienionych mórz lub Wielkich Jezior Amerykańskich, gdzie też została wcześniej zawleczona. Obecność babki byczej stanowi dowód, że Morze Bałtyckie zmieniło się i nie jest już morzem takim, jak kiedyś, w którym podobne gatunki nie występowały. Inny przykład przekształcania się ekosystemu to nasz rodzimy ciernik pospolity. Kiedyś zasiedlał głównie strefy przybrzeżne, a teraz jest go cała masa na otwartym Bałtyku, też najprawdopodobniej dlatego, że zrobiło się cieplej.

A jakie to wszystko ma znaczenie — dla ryb i dla nas? Zmiany dotyczące występowania gatunków są neutralne czy groźne?

Pojawienie się nowych organizmów w Morzu Bałtyckim zmienia liczbę powiązań w ekosystemie oraz sieć troficzną (pokarmową – red.). Jak bardzo będzie to korzystne lub niekorzystne z punktu widzenia człowieka, to zależy, o jakim gatunku mówimy i w którym momencie dojdzie do zmiany. Każdy organizm ma swoje optimum, w jakim może funkcjonować. Jeżeli temperatura wzrasta, organizmy, które lubią cieplejszą wodę, mogą funkcjonować w Bałtyku. Bardzo ważną zmianą w polskim morzu jest to, że w momencie, kiedy zmienia się klimat, czyli mamy do czynienia z podwyższoną temperaturą i innym zasoleniem, możemy spodziewać się także zmiany struktury gatunkowej i troficznej morza. To oznacza, że rozpoczyna się dominacja gatunków, które preferują cieplejszą i prawdopodobnie mniej zasoloną wodę. Dla ekosystemu, który obecnie mamy w Morzu Bałtyckim, skutki mogą być katastrofalne. Natomiast na bazie tych gatunków ma szansę rozwinąć się zupełnie inny ekosystem. Pojawią się organizmy, które wolą cieplejsza wodę i mniejsze zasolenie. Podobne zmiany zazwyczaj nie zachodzą linearnie — to kilkuletni proces, gdzie ekosystem przekształca się dość gwałtownie w coś innego.

W co?

Tego dokładnie jeszcze nie wiemy, ale na pewno, jeśli Bałtyk będzie się ocieplał i wysładzał, zaczną żyć w nim inne gatunki ryb. Nie będziemy mieli tzw. ryb atlantyckich i pełnomorskich, tylko takie, które się przystosują do nowych warunków. W uproszczeniu można powiedzieć, że trzeba będzie zapomnieć o dużych, rybach morskich na rzecz mniejszych, często słodkowodnych, lub pogodzić się z dominacją meduz.

A co wiemy na 100 procent o procesie, których zachodzi teraz w Bałtyku, w znacznej mierze pod presją zmian klimatu?

Jeśli popatrzylibyśmy na ekosystem morza Bałtyckiego z lotu ptaka, w dużym obrazku, określiłbym to, co się dzieje, jako zmianę struktury ekosystemu. Bo to nie tylko zmiana produktywności i pojawianie się obcych gatunków, ale zmiana w proporcjach i dominacji obecnych gatunków. Musimy przyzwyczaić się, że Bałtyk już nie będzie taki, jak w latach 80. czy obecnie. Stanie się zupełnie innym morzem.

Obróć stronę aby odblokowować.