Co jest nielegalne offline, powinno też być online – Unia modernizuje przepisy i uszczelnia internet
Nadużycia w sieci, w tym dezinformacja, to coraz większy problem, a unijne przepisy, które mają przed nimi chronić, dezaktualizują się wraz z rozwojem technologii. Nadchodzi rewolucja, która ma uszczelnić prawo. Obecnie nie ma standardów, które regulowałyby czy na przykład dany profil lub wpis zostały słusznie usunięte ze strony internetowej. Gdy przepisy się zmienią, powstanie przestrzeń do tworzenia zdalnych platform rozstrzygających spory. Prawnicy i informatycy z Akademii Leona Koźmińskiego mają pomysł, jak może działać takie narzędzie.
Dezinformacja, naruszanie dóbr osobistych oraz prywatnych, nękanie, tworzenie fałszywych filmów (deep fakes), łamanie zasad związanych z nagością i erotyką, a także podszywanie się pod marki i sprzedawanie produktów opatrzonych cudzym logotypem – sieć stała się miejscem nadużyć na dużą skalę, także na platformach e-commerce. Tymczasem od 22 lat w Unii Europejskiej obowiązuje dyrektywa 2000/31 o handlu elektronicznym w niezmienionej postaci. Obowiązujące na jej podstawie krajowe przepisy w sposób ograniczony regulują, jak postępować wobec nadużyć w sieci.
Sytuacja zmieni się w czerwcu br. Regulacje unijne, które powstają w zakresie nowego rozporządzenia – Digital Services Act (DSA), zakładają stworzenie mechanizmu „notice and action”, czyli procedury blokowania bezprawnych treści. Umożliwi to podjęcie sprawnych działań przeciwko dezinformacji. DSA nakłada także ograniczenia dotyczące reklam. Chodzi o targetowanie osób nieletnich oraz z wykorzystaniem danych wrażliwych.
Obowiązek korzystania z zewnętrznej e-platformy do rozstrzygania sporów w sieci
Nowe przepisy nakładają na dostawców internetowych usług obowiązek posiadania zewnętrznej platformy do rozwiązywania sporów internetowych (ang. ODR, Online Dispute Resolution) z zastosowaniem arbitrażu. Jej wdrożenie nie tylko usprawni pracę administratorów i dostawców, ale przede wszystkim jest ukłonem w kierunku zwykłych użytkowników internetu.
– Nowa konstrukcja prawna wprowadza procedurę usuwania bezprawnych treści i ma szansę wejść w życie w ciągu najbliższych miesięcy. Ta zaawansowana procedura będzie warunkowała wszystkie kraje Unii do przestrzegania nowego prawa, jednak w sposób schodkowy – im większa platforma internetowa, tym większa odpowiedzialność za publikowane tam treści. Warto też zaznaczyć, że obecne rozwiązania prawne promują usuwanie treści radykalnych, ostrych dyskusji politycznych, a jednocześnie nie potrafią zatrzymać hejtu – twierdzi dr hab. Przemysław Polański, prawnik i informatyk z Katedry Metod Ilościowych i Zastosowań Informatyki Akademii Leona Koźmińskiego oraz pomysłodawca nowego rozwiązania do rozstrzygania sporów online.
Sąd bez sędziego w internecie i poza kontrolą dostawców internetowych
Dr hab. Przemysław Polański jest autorem koncepcji, która, jak twierdzi, doprowadzi do zbudowania w Europie platformy do rozstrzygania sporów internetowych (ang. ODR, Online Dispute Resolution). Polański specjalizuje się w zakresie prawa informatycznego, prawa europejskiego i informatyki w zarządzaniu. Realizacja badania była możliwa dzięki dofinansowaniu z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Wraz z zespołem przeanalizował rozwiązania, które już istnieją i są stosowane, tj. arbitraż online czy wsparcie w pisaniu skarg przy pomocy odpowiednich formularzy oraz edukacja w zakresie praw i obowiązków użytkownika danego portalu. Jednak stworzenie takiej platformy wyłania wyzwania z trzech perspektyw: cyberbezpieczeństwa, dostępności takiej platformy dla osób z niepełnosprawnościami oraz zapewnienie ochrony użytkowników na etapie jej projektowania.
Co prawda jesteśmy pierwszym krajem w Europie, a drugim po Japonii na świecie, gdzie działa elektroniczny sąd rozstrzygający spory na tle technologii blockchain, jednak ekspert zaznacza, że przeanalizowane rozwiązania nie działają na masową skalę. Wciąż brakuje na rynku internetowego narzędzia do obiektywnego rozstrzygania, czy dany wpis jest mową nienawiści lub czy dane konto zostało słusznie usunięte albo zablokowane. Ze względu na złożoność rynku i wielość podmiotów internetowych potrzebujemy szerokiego i kompleksowego podejścia.
– Przede wszystkim taka platforma nie powinna działać pod jurysdykcją żadnego z dostawców internetowych, tak aby zapewnić jej możliwie największą suwerenność. To właśnie w sprawiedliwym i obiektywnym osądzie leżą podstawy takiej platformy. Dawałaby ona równe prawa użytkownikom oraz administratorom, ale co najważniejsze, podniosłaby jakość treści zamieszczanych w internecie – zaznacza dr hab. Przemysław Polański.
Mniej oszustów i nadużyć, a także szybsze wyroki
Stworzenie systemu, który pozwoli na zdalne, pozasądowe rozstrzyganie sporów, ma skrócić proces wymiaru sprawiedliwości, ale także tłumaczyć użytkownikowi zawiłości prawa i regulaminów oraz możliwe ścieżki rozwiązania sporu. Nie wyklucza się tutaj roli sądu, a jedynie tworzy system równoległy do tradycyjnego sądownictwa odciążający tradycyjne sądownictwo. Dodatkowo platforma może pozwolić portalom sprzedażowym na eliminację oszustów i nadużyć, jak np. sprzedaż produktów oparta na podszywaniu się pod inną firmę. Koncepcja ma być przydatnym narzędziem do walki z fake newsami i dezinformacją, ale także dawać użytkownikom możliwość odwołania się od decyzji portali internetowych o blokowaniu komentarzy i kont czy kontrowersyjnych wpisów. Na tym skorzystają media społecznościowe, portale informacyjne oraz sprzedażowe, ale przede wszystkim zwykli użytkownicy.
Ekspert zwraca uwagę na to, że obecnie na realne postanowienia sądów w sprawach związanych z usuwaniem i dostępem do treści w internecie czeka się latami. Biorąc pod uwagę dynamikę komunikacji w internecie, taki czas oczekiwania jest trudny do zaakceptowania.
– Pomimo tych trudności są co najmniej dwa czynniki, które pozwalają z optymizmem patrzeć w przyszłość w kontekście wdrożenia takiej platformy w Polsce. Po pierwsze, to szeroki rynek podmiotów, które mają siły i środki, aby wspomóc działanie w tym zakresie. Mowa tu o organizacjach pozarządowych, firmach komercyjnych i stowarzyszeniach. Po drugie, dysponujemy solidnymi kadrami w dziedzinie prawa. Zarówno w kontekście firm prawniczych, jak i zasobów uczelnianych oraz adeptów prawa doskonalących się w zawodzie – zwraca uwagę dr hab. Przemysław Polański.
Adepci prawa szansą na rozwój systemu do rozwiązywania sporów internetowych
Zapotrzebowanie na rozwiązywanie sporów będzie rosnąć, a bez gotowych rozwiązań powstaną pola do kolejnych nadużyć. Według eksperta nadchodząca zmiana przepisów unijnych pozwoli użytkownikom nie tylko uczestniczyć w procesie odwołania się od decyzji portalu blokującego np. wpisy, ale także da możliwość wymagania wysokiej jakości rozstrzygania sporów od każdego dostawcy treści. Dr hab. Przemysław Polański analizuje rynek i ma pomysł, aby główną rolę w systemie odgrywali młodzi prawnicy.
– Dopuszczam, że w arbitrażu mogą brać udział osoby na 4. i 5. roku studiów prawniczych, a na pewno aplikanci i osoby pracujące w tym środowisku. To muszą być prawnicy, którzy nie tylko mają pojęcie o prawie i podstawowych zasadach prawodawstwa, ale również rozumieją sposób funkcjonowania technologii, nie obawiają się ich dynamicznego rozwoju i będą chcieli podnosić swoje kompetencje. Koncepcja opiera się także na tym, że osoby zajmujące się arbitrażem nie będą pracowały pro publico bono. Z kolei pieczę nad platformami, aby zapewnić ich bezstronność, mogą sprawować stowarzyszenia, izby oraz organizacje działające w interesie konsumentów i odbiorców sieci – twierdzi dr hab. Przemysław Polański.
Unijne rozwiązania dotyczące Digital Services Act mają zostać przegłosowane w czerwcu. Prace nad przepisami trwają nieprzerwanie od 2020 roku. Dzięki wprowadzeniu przepisów przedstawiciele Komisji Europejskiej chcą stać się przykładem dla krajów całego świata. Państwa Unii po uchwaleniu przepisów DSA będą jednak mogły we własnym zakresie definiować treści uznawane jako nieprawdziwe lub hejterskie.